W miarę postępu wojny coraz więcej Ukraińców decyduje się na powrót do domu, mimo że tam czeka ich wojna. Setki, prawie w całości kobiety, dzieci i osoby starsze, ustawiły się w poniedziałek wieczorem przed pociągiem do Kijowa w Przemyślu, głównego ośrodka dla uchodźców w południowo-wschodniej Polsce.
Wśród nich była Natalia, lat 46, chroniąca się przed zimnem w grubym płaszczu i szaliku, stojąca w kolejce, by podrzucić swojego 16-letniego syna do Katowic, by ukończyć pierwszy etap swojej podróży do Zaporoża.
„Najważniejsze, żeby wydostać mojego syna”, mówi Euronews. „Wyprowadziłam syna z konfliktu. Przywiozłam go i zostawiłam, by mieszkał tu do końca wojny i wrócił do mojego męża i matki”.
Miasto Zaporoże w południowo-wschodniej Ukrainie jest od początku inwazji nieustannie atakowane i ostrzeliwane przez siły rosyjskie. Jest także domem dla największej elektrowni jądrowej w Europie, a wybuch na początku marca wywołał obawy przed katastrofą, pierwszą od czasów Czarnobyla.
Ponad 3,9 mln Ukraińców uciekło ze swojego kraju od czasu, gdy Rosja zdecydowała się napaść na Ukrainę, większość z nich do Polski. Ale Natalia rozważała powrót, aby zobaczyć, jak słabną wojny w regionie, ponieważ alternatywa pozostania za granicą stawała się coraz bardziej nie do utrzymania. Dzieli się tym uczuciem ze swoimi towarzyszami.
„Wielu wraca, bo nie może znaleźć mieszkania ani pracy: nie ma szans tu mieszkać. Nie jesteśmy bogaci i nie chcemy przyjeżdżać tu na wakacje”. – Przynajmniej w domu możemy żyć z własnych środków. Od domu do domu – upiera się Natalia.
Troska o rodzinę i strach przed wojną
Inni Ukraińcy w pociągu mówią, że jednym z powodów, dla których chcą wrócić do domu, jest troska o członków rodziny i brak bezpieczeństwa w schroniskach.
Jurij, 71-letni profesor prawa, mówi, że wraca do Kijowa z powodu matki, która jest stara i samotna w stolicy. „To problem, który muszę rozwiązać, ale mam tam przyjaciół, książki, komputer. Tam się osiedliłem”.
Chociaż nie wszyscy wracają na stałe. Niektórzy przechodzą obok, aby zabrać krewnych, a nawet zwierzęta, aby mogli zapewnić im bezpieczeństwo.
34-letnia Marina jedzie do Lwowa, by odwiedzić rodziców i odebrać 13-letnią córkę. Jego zamiarem było zabranie jej do Holandii. Czekał z setkami innych we wtorek wieczorem, kiedy zaczęło padać, a pociąg do Kijowa spóźnił się trzy godziny.
Ludzie czekający na peronie obserwowali, jak kilkanaście dzieci zostało załadowanych na nosze i załadowanych do karetki pogotowia.
„Trochę się boję, ale ogólnie widziałem wielu ludzi wracających i cieszę się, że się nie boją. Ludzie chodzą do mniej bezpiecznych miejsc niż Lwów czy Połtawa. zachęty” – mówi w rozmowie z Euronews.
Spadek przyjazdów z Ukrainy
Maciek ze Szczecina od początku wojny jest wolontariuszem JDC, jednej z głównych organizacji żydowskich. Powiedział, że był zaskoczony znacznym spadkiem liczby gości z Ukrainy, gdy wrócił z kilkudniowego urlopu wolontariackiego.
W tej chwili, gdy liczba osób powracających do domu wzrosła, on i inni wolontariusze sądzą, że prawie tyle samo ucieka przed wojną, przynajmniej jeśli chodzi o przejazd przez stację kolejową w Przemyślu.
„Dwa tygodnie temu, kiedy tu byłem, wszystko było chaotyczne. Ale teraz napływ uchodźców jest mniejszy i pokazuje, że wiele osób wraca. Wiele osób podejmuje tę decyzję” – mówi. „Powiedziałbym, że mniej ludzi ucieka przed wojną” – dodaje.
Według danych polskiej straży granicznej około 21 tys. Ukraińców wjechało do kraju, a około 12 tys. wyjechało w poniedziałek. Od 24 lutego na Ukrainę powróciło łącznie 364 000 osób.
Według statystyk ONZ, większość uchodźców opuszczających Ukrainę wybiera Polskę, do której trafia około 2,3 mln osób. Dla części Ukraińców życie w Polsce było trudne, a brak środków sprawił, że ich sytuacja była rozpaczliwa – mówi Maciek.
Wielu uchodźców w Polsce musi polegać na życzliwości zwykłych ludzi, a rynek pracy i wyższe wykształcenie są dla wielu trudno dostępne.
Na początku marca urzędnicy ONZ ostrzegali, że 90% Ukraińców boryka się z ubóstwem i skrajną bezbronnością ekonomiczną. To cofnęło kraj o dziesięciolecia i pozostawiło głębokie blizny gospodarcze. Uchodźcy są narażeni na to samo ryzyko.
Kilka organizacji zajmujących się prawami człowieka i organizacjami humanitarnymi również zgłosiło obawy dotyczące bezpieczeństwa osób przybywających z Ukrainy i ostrzegało przed handlem ludźmi.
Choć największym problemem jest bez wątpienia brak dostępu, niektórzy powracający potwierdzają, że całe tygodnie śpią w halach sportowych i salach gimnastycznych w odległych częściach kraju, nie wiedząc, czy mogą znaleźć lepsze rozwiązanie. Oni i ich rodziny…
– Ludzie decydują się na powrót ze względu na sytuację, w jakiej się znajdują. Ośrodki są przepełnione. Pochodzę z północno-zachodniej Polski, blisko granicy z Niemcami, a jest wielu uchodźców, którzy potrzebują pomocy – mówi Maciek.
„Wszelka pomoc jest dzięki hojności ludzi, a nie rządu” – podsumowuje. Ale według rzecznika UNHCR Rafała Kostrzyńskiego, polski rząd wykonuje niezwykłą pracę.
„Rząd radzi sobie wyjątkowo dobrze, biorąc pod uwagę dużą liczbę przyjazdów” – potwierdził w rozmowie z Euronews. „Otworzyli granice, co jest bardzo pozytywne. Otworzyli granice nie tylko dla ukraińskich uchodźców, ale także dla obywateli krajów trzecich, co jest godne pochwały”.
– Są problemy, ale biorąc pod uwagę cały kontekst, biorąc pod uwagę bardzo skomplikowaną sytuację, los uchodźców w Polsce nie jest taki zły – mówi Kostryski. „Otrzymują pomoc – nie zawsze tak bardzo, jak by chcieli, ale otrzymują pomoc”.
„Praktyk popkultury. Wielokrotnie nagradzany miłośnik telewizji. Twórca. Oddany geek kulinarny. Miłośnik Twittera. Miłośnik piwa”.
More Stories
Polska gospodarka osiągnęła najwyższy wzrost od dwóch lat na poziomie 3,2%
Finał w Polsce dla Oscara Husillos
Polska wstrzymuje wsparcie militarne dla Ukrainy