- Quentina Somerville’a
- Korespondent BBC w Velika Novoselka w Donbasie
Linia drzew zdawała się kruszyć i znikać, gdy zbliżała się do rosyjskich pozycji na obrzeżach małego miasteczka Velika Novoselka.
Dima, piechur z armia ukraińska W 1. wydzielonej brygadzie czołgów ostrożnie idzie ścieżką, gdzie wśród wiosennej koniczyny chodzą wojskowe buty. Przed nami linia zerowa, ostatni rów. I Siły rosyjskie są oddalone o zaledwie 700 metrów.
Na północ, o godz Bachmut, Ukraińcy przegrywali. Ale tutaj, w południowej prowincji Donieck, ukraińskie czołgi i piechota utrzymują pozycję.
Dima twierdzi, że pomimo miesięcy zaciekłych rosyjskich ataków brygada straciła mniej niż 10 metrów terytorium. Podobno siły rosyjskie poniosły ciężkie straty.
Odwrócenie uwagi może spowodować śmierć
To zdewastowany teren, z okopami wystawionymi na rosyjskie posterunki obserwacyjne i drony zwiadowcze. Na tym froncie bojowym Rosyjskie oczy zawsze obserwują, czekając na okazję do ataku.
Kiedy mijamy okopy piechoty, koniczyna zaczyna znikać i zostaje zastąpiona przez doły błotne i bomby. Miny lądowe i niewybuchy walały się po ziemi. Wierzchołki drzew, wciąż nagie po zimie, były teraz połamane i połamane. „Ostatnio była tu bitwa czołgów i odepchnęliśmy ich” – zapewnia Dima.
Żołnierz w okopach prawie bezgłośnie drapie miękką, czerwoną ziemię. Z pobliskiego miasta na wietrze słychać automatyczne strzały.
„We wsi często dochodziło do bójek. Czasami cała wieś płonęła. Rzucali fosforem, albo nie wiem, czym rzucali” – wyjaśnia Dima. Ma 6’3 „i ma bladoniebieskie oczy, które są jeszcze jaśniejsze dzięki ciemnym kręgom pod spodem. dla niego AK 47 przewieszony przez ramię. Na jego kamizelce kuloodpornej zwisa łyżka, otwieracz do puszek i małe szczypce.
Niebezpieczeństwo pochodzi z okopów. Chwila nieuwagi, gdy ktoś pali papierosa, może skończyć się śmiercią, jeśli w pobliżu wyląduje moździerz lub granat. „Ogólnie bombardują codziennie”, mówi Dima, odnosząc się do rosyjskich pozycji. Ci faceci ponieśli straty w ostatnim czasie, ale są one ułamkiem w porównaniu ze stratami Ukraińców w walce wręcz pod Bachmutem.
Nagle pocisk wystrzelony nad naszymi głowami wylądował na lewo od naszej grupy. Nasza szóstka uciekła, szukając schronienia i upadła na ziemię. Nie widzę Dimy, ale ktoś krzyczy, że strzela rosyjski czołg. Nastąpił drugi wybuch, który pokrył mnie ziemią. Tym razem była bliżej, może dziesięć stóp dalej. Wchodzę na dach i widzę Dimę stojącego w rowie. Wewnątrz znajduje się zadaszona drewniana wiata, w której mieszkamy we czwórkę. Podczas gdy Dima zapala papierosa, w pobliżu słychać kolejną eksplozję.
„Po prostu Posiada nieograniczoną ilość pocisków„Mają pełne bunkry”, mówi. „Mogą strzelać cały dzień i nie zabraknie im pocisków. Ale nam? W tym roku zabraknie nam pocisków. Tworzymy więc kilka brygad szturmowych i dali nam czołgi. Myślę, że z nimi wygramy. Jesteśmy zaciekli, jesteśmy odważni. Poradzimy sobie.
Wyjaśnia, że kiedy ich pozycje są atakowane, chronią się w okopach, podczas gdy żołnierz stoi na straży w poszukiwaniu wrogiej piechoty i dronów. Dima twierdzi, że nauczyła się radzić sobie z sytuacją. „Przez kilka pierwszych razy był strach. Kiedy przyszedłem po raz pierwszy. Teraz wszystko jakoś się roztopiło. Jest twarde jak skała. Cóż, Każdy ma pewne obawy„.
Kolejny pocisk wylądował na tyle blisko, że podskoczył. – To było dobre – powiedział, potrząsając głową i otrzepując się.
„Kiedy piechota zostaje trafiona, nadjeżdżają czołgi”.
Dima ma zaledwie 22 lata i pochodzi z centralnego przemysłowego miasta Kremenczug. Przed wojną pracował w zakładach petrochemicznych i jak wielu żołnierzy, którzy tu walczą, dopiero zaczyna swoje dorosłe życie. Kiedy zapytałem go, co mówi swojej rodzinie, odpowiedział: „Nie mam jeszcze rodziny. Mam mamę i nie mam w tej chwili nikogo innego”. Dzwoni do domu dwa razy dziennie, rano i wieczorem. „Niewiele wie, a ja nie mówię jej wszystkiegoUważa się, że jego głos słabnie.
Wśród żołnierzy nie ma zgody co do tego, do czego strzelają Rosjanie. Może to być ogień czołgów, moździerze, granaty lub kombinacja tych trzech. Brodaty żołnierz, niechlujny od wielu dni na froncie, wchodzi do ziemianki i wykonuje okrężny ruch palcem. Nadlatuje rosyjski dron. Nawet tutaj panuje niepewność, czy może być uzbrojony, czy może to być dron zwiadowczy. Nie pozostaje nic innego jak czekać, aż bombardowanie się skończy lub zapadnie zmrok.
Wyjeżdżam z mężczyznami tuż po zachodzie słońca. Czołgi brygady strzelają teraz do Rosjan, a kiedy wracam, nowa tura żołnierzy zajmuje pozycje wzdłuż okopów. Obserwując przyćmione światło z miejsca, w którym przechodziłem, przypominam sobie śmiercionośne miny po drodze.
Dominują tu czołgi i artyleria, m.in Ukraiński czołg T64 Bulat Pracują codziennie. „Żołnierze w czołgach są jak starszy brat piechoty”, mówi dowódca czołgu Serhi. „Kiedy piechota jest ranna, nadjeżdżają czołgi. Ale problem polega na tym, że nie zawsze możemy przybyć”.
o „wrogu”
1. oddzielna brygada czołgów jest jedną z najbardziej odznaczonych w armii. Jej dowódca pułkownik Leonid Khoda czeka na przybycie zachodnich czołgów, w tym czołgów Brytyjski Challenger IIi już wysłał ludzi na szkolenie niemieckie lamparty.
Wróg, jak mówi, „ma zupełnie inny cel”. „Ochraniamy nasze państwo, naszą ziemię, naszych rodaków, a mamy inny motyw. Oni nie mają wyjścia. (…) Nie wracają. Bo powrót to więzienie, to egzekucja. Więc idą naprzód jak baranki na rzeź”.
W lutym Rosjanie podjęli próbę przebicia się przez front oddalony o 30 kilometrów, co było śmiałym posunięciem, które zagroziłoby reszcie nieokupowanego Doniecka. Natarcie zakończyło się katastrofą, w której zginęły setki Rosjan, utracono dziesiątki ich czołgów, a brygada pancerna została prawie zniszczona.
Przypomnij sobie przebieg lutowych ataków wokół miasta Fogledar13 kilometrów dalej pułkownik Leonid Khoda opisuje to jako „akt desperacji”. Brygada wroga została praktycznie zniszczona, mówi, „ale ostatnio zaczęli zmieniać taktykę”.
Donbas
dużo Donbas Jest pełen żwiru z epoki industrialnej. Ogromne opuszczone fabryki i ogromne góry ruin dominują w krajobrazie, ale nie tutaj. Ziemia, którą ludzie pułkownika Khody szczególnie chronią, to miasto targowe Velika Novoselka.
Przed wojną w miasteczku znajdowała się nowoczesna szkoła, czysta remiza strażacka i trzykondygnacyjne przedszkole. Wszystkie z nich są teraz opuszczone i w ruinie.
Kierowca wojskowy, który zawiózł nas do miasta, zawraca, żeby uniknąć uderzenia pocisku w drogę. Kolejny rosyjski pocisk wylądował w pobliskiej okolicy, wysyłając długi łuk ziemi w szare niebo. Domy i chaty małego miasteczka migają przez okno i choć jest ono wybite, łatwo zauważyć, że przed wojną było to miasto rozkwitające.
Mieszkało tu około 10 000 osób. Teraz jest ich mniej niż 200. „Teraz żyją tu tylko myszy, koty i psy, a także ukrywają się przed bombardowaniem” – mówi jeden z żołnierzy w samochodzie.
W schronisku spotyka Irinę Babkinę, miejscową nauczycielkę gry na pianinie, która próbuje poskładać w całość pozostałe struny z jej wioski. Ze swoimi jasnorudymi włosami była po cichu zdeterminowana, by zostać w mieście. W zimnym i wilgotnym schronie mieszka kilkudziesięciu mieszkańców Irina pomaga w opiece nad osobami starszymi.
Opisuje to, co stało się z miastem, jako coś w rodzaju uczucia „żaby”. – To było piękne miejsce – mówi. Teraz „to bardziej smutek: smutek z powodu tego, co było, smutek z powodu tego, czym jest teraz”.
W schronisku, w tej słabo oświetlonej piwnicy ogrzewanej piecem na drewno, słyszę głos. 74-letnia Maria Wasiliewna siedzi samotnie na łóżku.
Przed przedstawieniem nas Irinie szepcze: „Trudno jej mówić, jej mąż niedawno zmarł od odłamków”.
Maria bierze mnie za rękę. – Och, zimno ci – mówi, ogrzewając ich między sobą.
Jej mąż, 74-letni Siergiej, był zbyt chory, by udać się do schroniska i został w domu, nawet gdy rosyjskie bomby spadły na okolicę.
Powiedziała mi spokojnie: „W nocy wykrwawił się na śmierć. Byłam tutaj, a on był w domu. Przyszłam rano i już go nie było. Pochowaliśmy go i to wszystko”. Są małżeństwem od 54 lat.
Zanim wyjdę, Irina zabiera mnie do wiejskiej szkoły. Jego pomalowane na fioletowo korytarze były usłane gruzem, a okna powybijane przez rosyjskie bomby. Dziecięce swetry wciąż wiszą na wieszakach, a na półkach leżą nieodebrane ozdoby świąteczne domowej roboty.
Na jednej ze ścian nad bladoniebieskim grzejnikiem grupowe zdjęcie przedstawia dziecięcą drużynę piłkarską świętującą zwycięstwo. Patrząc przez okno widać to samo pole co na zdjęciu, ale z wybojami i zniszczoną przez bombardowanie przylegającą barierką. Z asfaltu stadionu wystaje ogon niewybuchu rosyjskiej rakiety.
W korytarzu stoi pianino i Irina siada, żeby na nim zagrać. Ale melodia nie wyszła, fortepian był poważnie uszkodzony. Nie ma muzyki do grania ani dzieci do nauczania. Policja siłą wyeksmitowała ich z miasta w zeszłym miesiącu i przeniosła w bezpieczniejsze miejsce. Wśród nich była jego córka.
„Słychać tylko odgłosy pocisków” – mówi. „Szkoła jest zniszczona, maszyny są zniszczone, ale nic się nie stało, odbudujemy ją i znów będzie grała muzyka, razem ze śmiechem dzieci”.
To są więzi, które jednoczą tutaj ludzi, czy to cywilów, czy żołnierzy. Przekonanie do oporu jest trwałą bronią w ukraińskim arsenale, równie istotną dla przetrwania kraju, jak każdy czołg pancerny czy piechota okopowa.
Zapamietaj to Możesz otrzymywać powiadomienia z BBC Mundo. Pobierz i aktywuj nową wersję naszej aplikacji, aby nie przegapić naszych najlepszych treści.
„Miłośnik kawy. Rozrabiaka. Nieuleczalny introwertyk. Subtelnie czarujący badacz twitterów. Wielokrotnie nagradzany mediaholik społecznościowy. Miłośnik internetu”.
More Stories
Dlaczego należy namoczyć ryż przed gotowaniem? Powód Cię zaskoczy – naucz mnie nauki
Stany Zjednoczone ponownie nałożyły sankcje na sektor naftowo-gazowy Wenezueli
Ponad sto osób zginęło w Pakistanie i Afganistanie w wyniku ulewnych deszczy